Opowiadanie


Oto moje opowiadanie… Mam nadzieję, że się wam spodoba. Co jakiś czas pojawi się nowy rozdział. Miłego czytania.



Rozdział Pierwszy


Gdy wszystko się zaczyna sypać…


Sara otworzyła oczy. Była cała spocona, a w nocy płakała i nie mogła zasnąć. Wyjrzała przez okno. Wyglądało tak, jakby krople deszczu robiły wyścigi, która pierwsza dojdzie do parapetu. Sara wstała i poszła się umyć. Nie mogła się pokazać „koleżankom” w takim stanie. Od razu by się wszystkie czepiały jak rzep do psiego ogona i by zaczęły wszystkie naraz się pytać co się stało. A ona nie chciała żadnego zamieszanie wokół siebie. A poza tym, woda ją uspokajała. Rozebrała się i ręką sprawdziła, czy woda była ciepła lub zimna. Letnia. Może być. Weszła do wanny i zaczęła się myć i masować. Oczy jej się jeszcze kleiły, ale musiała wstać. Już o wpół do ósmej musiała być na sali 1B, bo miała zdawać egzamin z historii sztuk pięknych. Tylko egzamin brakował. Magda pojechała do Anglii, nagle, bez pożegnania czy uprzedzenia, w nocy nie spała, bo jej pesymistyczna połówka wyszła na jaw, pogoda była nie do zniesienia, i jeszcze egzamin, do którego się w ogóle nie przygotowała. Sara ciężko westchnęła. Miała już tego wszystkiego serdecznie dość. Chciało jej się płakać, gdy widziała  inne dziewczyny które się śmiały, plotkowały, miały chłopaków, przyjaciółek i… rodziców. Sara tego wszystkiego nie miała i nie robiła i mało tego, miała same kłopoty. Mogła polegać tylko na Orsia, jej psa.
Lecz teraz nie myślała o psie, tylko o Magdzie.
Tamtego dnia napisała do niej sms’a:
„Dzisiaj o 17.00 w naszej ulubionej kawiarni. Nie możesz się spóźnić, bo muszę ci przekazać ważną  krótką wiadomość, która nie może czekać.”
Sara, nie wiedząc naprawdę szczerze o co chodzi, była w ich ulubionej kawiarni już o 16.30, mimo tego, że wiedziała, że Magda lubi się spóźniać. Lecz tym razem, Magda była punktualna. Minę miała nieciekawą i była bardzo zdenerwowana.
- Musisz obiecać, że nie obrazisz – pośpieszyła się powiedzieć Magda.
- Ależ oczywiście! – odpowiedziała jak zawsze ze szczerym uśmiechem Sara.
- Nie mogę wystąpić z tobą na konkursie artystycznych talentów – i widząc, że Sara już chciała coś powiedzieć, dodała – Nie przerywaj mi, proszę. Otóż… Piotrek ma jakiegoś wuja w Anglii, który mu znalazł pracę. Wiedząc, jak to jest teraz z pracą w Polsce, Piotrek postanowił, że skorzysta z tej okazji. Jadę z nim. Musimy być na lotnisku za 45 minut – Magda popatrzyła smutno  na przyjaciółkę.
- A… al… ale… Jak możesz? Porzucisz studia? A jak ty znajdziesz pracę? W obcym kraju? A konkurs? Obiecałaś… – Sara miała w oczach łzy.
- To już postanowione. Z resztą, jakoś sobie poradzę. Już nad tym przemyślałam. A na konkurs możesz wystąpić z kimś innym. Nie muszę to przecież być koniecznie ja – Magda wstała, wzięła torebkę i dodała – To co. Uściskasz mnie?
Sara rzuciła się na przyjaciółkę i nie chciała ją puścić. Wydawało jej się, że bez Magdy, jej najlepszej przyjaciółki, nie da sobie rady.
- No dobra, koniec tej słodkości. Jak dolecę do miejsca, to puszczę ci strzałkę -  powiedziała Madzia wychodząc z kawiarni i ocierając łzy.
Sara usiadła na krześle. Była kompletnie załamana. Wtedy do niej podeszła kelnerka, która, uśmiechając się, powiedziała:
- Może coś podać?
- Jeżeli ma pani szczęście w torebce, to poproszę dziesięć paczek – odpowiedziała Sara wychodząc z lokalu. Była wściekła. Na Magdę, na Piotrka i na siebie. Bo to ona ich poznała, ale skąd mogła wiedzieć o wuju, o pracy i o Anglii. Szybko jej złość opadła. Usiadła na ławce obok fontanny i zaczęła płakać.

O tym właśnie myślała. O tamtym dniu. Nagle popatrzyła na zegarek. Już 7.00. Dobrze by było jeszcze coś zjeść. Wyszła z wanny, ubrała się w szlafrok i poszła sobie zrobić płatki z mlekiem. Szybko je zjadła i ubrała się w pierwszej lepszej koszuli i czarnych spodniach.
- Miejmy nadzieję, że pan zacny profesor mnie lubi – pomyślała zamykając za sobą drzwi.
Pojawiła się w sali 1B równo o 7.30. W sali już było słychać czyjeś chichy i szeptania.
- O, witam, zacno Saro – usłyszała czyiś ironiczny głos. Rozglądnęła się. To była Stella.
- Słuchaj, Stello. Dzisiaj nie mam ochoty się z tobą kłócić. Także mnie nie prowokuj.
- Ojej, bez Magdy sobie nie poradzisz. Biedna Sara. Został ci tylko ten wredny pies.
- Mój pies nie jest wcale wredny. A tak poza tym, to nie mieszaj się w nie swoje sprawy.
Sara usiadła i zaczęła coś tam powtarzać, chociaż i tak jej głowa wędrowała gdzie indziej.
- Dzień dobry, moi uczniowie.
To był głos zacnego pana profesora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz